W suszarkach są systemy ogrzewania i sterowania temperaturą powietrza, ale powiązane ze sterowaniem wilgotnością powietrza. I ta drobna na pozór różnica jest główną przyczyną powstawania reklamacji dla posadzek drewnianych z uwagi na wystąpienie wad spowodowanych zeschnięciem się drewna.
Nie mam zamiaru zanudzać Państwa opisem procesu suszenia w suszarce komorowej, bo to nie miejsce ani czas na takie rozważania, ale chcę pokrótce przedstawić zjawiska zachodzące w zimie w ogrzewanych centralnie pomieszczeniach mieszkalnych, biurowych czy handlowych.
Zacznijmy od stanu zero, czyli późnej jesieni, w chwili rozpoczęcia okresu grzewczego. Wilgotność posadzki drewnianej jest adekwatna do wilgotności powietrza w pomieszczeniach i wynosi średnio 10-12-14%. Zależy to od wielu czynników, o których nie będziemy tu mówić. Włączamy centralne i co się dalej dzieje? Podnosząc temperaturę powietrza jednocześnie zmniejszamy jego wilgotność. Powietrze w pomieszczeniu staje się cieplejsze i suchsze, wiec pobiera wilgoć z posadzki, roślin doniczkowych, mebli czy drewnianych schodów. Wszystko byłoby dobrze i może wahania wilgotności byłyby na tyle małe, że nie spowodowałyby uszkodzeń, ale nagle zaczynamy wietrzyć mieszkanie tak poprzez systemy wentylacji, jak i przez zwykłe otwieranie drzwi wejściowych. Pobieramy zimne i wilgotne powietrze z zewnątrz. W zimie powietrze zewnętrzne może mieć prawie 100% wilgotności (piękny szron na gałęziach) i temperaturę dajmy na to -20oC (mówimy o wilgotności, a nie o zawartości wilgoci w powietrzu). Takie powietrze, po dostaniu się do mieszkania, miesza się z ciepłym powietrzem wewnętrznym. Powstała mieszanina ma początkowo niższą temperaturę, ale natychmiast ulega ogrzaniu i co otrzymujemy? Efektem wietrzenia jest uzyskanie mieszaniny powietrza o niższej wilgotności niż miało powietrze przed wietrzeniem. Zimne i wilgotne powietrze z zewnątrz, po ogrzaniu z -20oC do 20oC, staje się bardzo suche.
Wielokrotne wietrzenie i ogrzewanie pomieszczeń powoduje powolny spadek wilgotności powietrza we wnętrzach do nieodpowiednich wartości. Dlatego w okresie zimowym możemy zanotować spadki wilgotności powietrza w pomieszczeniach mieszkalnych nawet poniżej 30%.
I tu znajdujemy różnicę pomiędzy suszarką do drewna a mieszkaniem. W mieszkaniu nie mamy systemu sterowania wilgotnością powietrza. A to jest zupełna katastrofa dla wszystkich przedmiotów wykonanych z drewna. Ludzie też nie wychodzą z tego bez szwanku. Suche powietrze powoduje wysychanie śluzówek oraz zmniejszenie komfortu cieplnego. Każdy chyba słyszał o suchych saunach fińskich. W saunie uzyskuje się temperatury dochodzące nawet do 110oC, a przebywający w nich ludzie nie ulegają poparzeniu. Wręcz przeciwnie, przy spadu temperatury do dajmy na to 80oC odczuwają dotkliwy chłód. O co chodzi?
Przy niskiej wilgotności nie czujemy realnej temperatury. W okresie zimowym ogrzewamy nasze mieszkania do 21oC. Jeżeli wilgotność spadnie poniżej 30% zaczyna nam być zimno z uwagi na obniżenie progu odczuwania temperatury. Podkręcamy ogrzewanie na 22oC lub nawet 23oC. Rekordziści dochodzą do 26oC. A wystarczy zainwestować w nawilżacz ultradźwiękowy.
Podnosząc wilgotność powietrza do około 50-70%, odczuwanie temperatury wzrośnie i przy temperaturze 20oC będzie nam ciepło i przyjemnie. Co zyskamy? Po pierwsze zdrowie z uwagi na brak obsuszania śluzówek. Po drugie zaoszczędzimy na opale z uwagi na niższą temperaturę pomieszczeń. Po trzecie, nasza posadzka drewniana będzie w znakomitym stanie. Tak więc, każdy z nas jest suszarnikiem we własnym domu, tylko nie każdy ma tego świadomość.
Karol Kopeć
Tekst pochodzi z pisma Profesjonalny Parkiet, nr 3/85/2016